jak gołebie..

jak gołebie..

jak gołębie

nie potrafimy już chyba być gołębio ufni
i nie obawiać się dłoni, która okruch rzuca
że chwyci nas, pokaleczy, na bruku zostawi
wyrwane bez znieczulenia wszystkie srebrne piórka

nie umiem dziś z twoich oczu intencji wyczytać -
odcienie prawdy w tęczówkach pod rzęsami skryte
a palce, w małe drobinki, pod blatem stolika,
jak chleba czerstwy bochenek, kruszą wspólne życie

nim je rozsypiesz na stole między przystawkami
z garści codziennych banałów w zagęszczonym sosie
wymuszonego uśmiechu, zdążą w locie zgasić
ostatnie słońca promyki za zasłoną powiek

deszcz zmywa z chodnika ślady uczuć i emocji
a jednak pośród gołębi czekamy na szansę
wierząc, że szara chmur skała kiedyś się rozstąpi
i niebo spadnie pod nogi - ciepłe, czyste, jasne
(z sieci autor zorianna)