"Ranny ptak" Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Jakiś ptak o świcie oszalał, zwariował
To się porwie z gałęzi, to o ziemię ciśnie,
Przelatuje z jabłoni na kwitnącą wiśnię,
Jak mała błyskawica siwa i różowa.
Krzycząc, że słońce wschodzi, leci ku kasztanom
I terczy słowo „słońce”, gwiżdże słowo „wschodzi”,
Kołysze się w gałęziach jak w zielonej łodzi
I kłuje ranną ciszę, deszczem haftowaną.
Wpatrzony w morelowy wśród obłoków pożar,
Spada prosto z kasztanu w krzak pod moje okno
I krzyczy wielkim głosem, z radością okropną,
Że słońce znowu wschodzi !
Że go nikt nie pożarł !!!