łazienki krolewskie

łazienki krolewskie

-Pamiętaj Polaku, chronisz nasza dupę- generał spojrzał mi w oczy.



- Jestem Węgrem, panie generale, a wasza dupa jest moją dupą- odpowiedziałem salutując



Generał uśmiechnął się kpiąco, odsalutował i poszedł dalej wzdłuż szeregu dowódców, by ściskać dłonie i uśmiechać się uprzejmie. Nazywałem się wtedy Peter Zeleny a paszport był węgierski. Kosztował dużo a sfałszowany był tak nieudolnie, że pies by się porzygał. Nie miałem jednak innego, a moja tożsamość,jaka by ona nie była, nie wzbudzała niczyjego zainteresowania. Miałem przyjechać, zrobić swoje i spadać. Tyle. Zrobić swoje, znaczyło zdobyć most i utrzymać go do nadejścia posiłków lub rozkazu o wycofaniu. Most, przez który prowadziła niezbyt ważna szosa, przerzucono nad niedużą rzeką. Dookoła był las, jakieś krzaczory, bagna i wapienne skałki. Za lasem i skałkamiwieś, potem kolejna. Wszystko to było mało znaczące i jeśli wydarzenia potoczyłoby się zgodnie z przewidywaniami i planami, mój udział w całej tej wielkiej operacji, pozostałby niezauważalny. Gdyby jednak pojawiły się komplikacje, ta nieważnadroga natychmiast stawała się niesłychanie ważną rokadą. Ja natomiast, miałbym okazję niewątpliwie bohatersko zginąć broniąc mostu, do niewątpliwie bohaterskiego końca. Niezawodnie potem przeszedłbym do legendy, na równi z takim Leonidasem i innymi mu podobnymi, z tym, że niespecjalnie mi na tym zależało.



Moim bezpośrednim dowódcą był wiekowy satnik, ewidentnie ściągnięty ze spokojnej emerytury. Na samym początku naszej współpracy, bardzo uprzejmie poprosił, bym informował go o wszystkim.Znaczyło to, że daje mi wolną rękę, nie będzie miał własnych pomysłów i do niczego nie będzie się wtrącał. Nie ceniłem go przesadnie, co nie było właściwe, bo to właśnie on, dzięki swoim prywatnym kontaktom w armii, uzyskał dwa karabiny wyborowe którychdomagałemsię bezskutecznie, dynamit w nabojach wiertniczych na fugasy, spłonki i 150 metrów lontu ściągnięte z jakiegoś kamieniołomu. Uzyskał nawet obietnicę wsparcia plutonem,a może nawet dwoma plutonami moździerzy, które co prawda nigdysię nie pojawiły, ale ludzie mieli zajęcie, kopiąc dla nich stanowiska. Tłumaczem i moim zastępcą był Denis (nie Penis, jak zaznaczył, a imię jego pochodzi od greckiego boga winai jego patrona, Dioniza). W związku z powyższym, w stanie upojenia bywał tak często, jak to było możliwe. Potem było kilku podoficerów, w tym jeden wycieruch z Legii Cudzoziemskiej, który natychmiast wzbudził moją sympatię, bo cenię profesjonalistów. Na koniec anonimowy tłum razvodników i pozorników. Jakieś dzieciaki, jacyś dziadkowie ubrani w stare i spłowiałe jugolskie mundury i uzbrojeni w to, co armii było zbędne i co bez większych wyrzutów można było spisać na straty. Fachowcy to Alex i Dimitrios, sierżant z Legii, 4 rumuńskich saperów i nieskromnie powiem-ja. O reszcie, nie wiedziałem nic.

Opuść konferencjęZagraj
Opuść konferencjęZagraj