mniamu mniam <3

mniamu mniam <3

"Usiądź. Pomyśl. Życie można porównać do sznurka. Wszystko ma swój początek i koniec. Czasem zachodzi w nim więcej zimna a czasem mniej. Jednak chcąc nie chcąc akceptujesz te zmiany. Rozpoczyna się przedstawienie i genialne aktorze-nie. Na każdym kroku znajdzie się ktoś kto będzie Ci ten sznurek podcinał na wiele sposobów. Później tylko zaczyna wychodzić zbyt wiele nitek i większość ukazuje się dopiero po jakimś czasie. W chwilach słabości mógłbyś odciąć go właśnie w tym momencie , bo przecież jest dość naruszony. Ale jesteś tchórzem. Brak Ci odwagi. Chwytasz się spódnicy mamy . Ręki taty. Ciągniesz siostrę za włosy i zanim się obejrzysz to jesteś już duży. Dorosły. Pierwszy papieros, piwo. Smakuje Ci. Teraz jesteś panem Siebie. Wyznaczasz sobie cele i priorytety. Brniesz w zaspach do tego czego pragniesz. Masz wszystko w dupie. Nie oglądasz się wstecz.
Wysoko uniesiona głowa, mocne spojrzenie i sprężysty krok. Gdy natrafiasz na przeszkodę eliminujesz ją nie mrugnąwszy nawet okiem. Nic nie czujesz bo przecież wyłączyłeś uczucia. Chcesz byś kimś. Wmawiasz wszystkim ,że to Twoje przeznaczenie . Przeznaczenie to tylko p#%!$lona ludzka wymówka. Ale i to do Ciebie nie dociera. Jesteś głuchy na słowa krytyki czy naganny. Jesteś łapczywy i chcesz więcej niż sam dajesz.
Twój portfel wreszcie robi się grubszy. Pełniejszy. Nareszcie stać Cię na wszystko. Samochód. Dom z basenem. Płacisz za towarzystwo. Masz wrażenie ,że życie podcina Ci skrzydła swoją prędkością. Ludzie się do Ciebie uśmiechają a ty śmiejesz się gdy okazują słabość. Łzy są Ci obce. Bo przecież jak chciałbyś pocierpieć przytrzasnąłbyś sobie rękę drzwiami. Miłość , przyjaźń , więzy rodzinne? Ty kretynie! Nie wiesz co to. Nie zaznałeś nic.
Nagle niespodziewanie wdeptujesz w gówno. Przegrywasz. Dotykasz dnia. Strzał Cię nie omija. Myślisz sobie : gdzie to Twoje pieprzone szczęścia co nie? Oglądasz się za siebie pierwszy raz w życiu szukając pomocnej dłoni, która pomoże zreperować Ci Twój niegdyś idealny sznurek, byś potem mógł o niego dbać tak jak kiedyś. Ale nikogo nie ma. Dociera to do Ciebie i wbija Ci się mocno i boleśnie w czaszkę. Zdajesz sobie sprawę ,że gówno wiedziałeś i gówno miałeś. Twoje życie było tylko pieprzonym złudzeniem wygranej na loterii. Bo i wygrana kiedyś się kończy.
Jest Ci zimno. Twoje , wilgotne źrenice patrzą pionowo do góry w mrok. Mokra mżawka pada i kapie na Ciebie. Leżąc oddychasz spokojnie i głęboko. Odzywają się głosy ludzi. W życiu nie przyszło Ci do głowy, że zabiją Cię właśnie we wtorek. Najbardziej parszywy dzień tygodnia. Jest szewski poniedziałek, jest lany poniedziałek , jest Wielki Czwartek, jest piątek przed weekendowej radości i korków na drodze , wreszcie sobota , potem leniwa niedziela - każdy dzień tygodnia ma coś ,co go wyróżnia, coś specjalnego, coś fajnego. Wtorek nie ma nic. Jest nudny. Dlaczego dziś? Czujesz coś mokrego pod kurtką, coś ciepłego po Tobie spływa. W piersi pojawia się lekkie drżenie , coś jak niewielka trema, jak drobne przejęcie. Drżenie mija jednak. Kątem oka widzisz , jak ludzie na parkingu powoli wychylają się zza samochodów . Patrzą na Ciebie przerażeni. Mimo tego wszystkiego co wydarzyło się przed kilkudziesięcioma sekundami , Twoje myśli są jasne , precyzyjne. Teraz robi Ci się znów zimno. Zauważasz ,że powoli wokół otwartego na oścież samochodu , wokół plamy krwi rosnącej pod Tobą na mokrym asfalcie też zbierają się ludzie. Najpierw myślisz o portfelu. Jest tam trochę kasy, ale przecież to nie grzech mieć kasę. Umierasz powoli w samotności i dopiero wtedy rozumiesz gdzie popełniłeś błąd. Ale jest już za późno. Rzadko kiedy żałowałeś. Nie ważne czy czynów , myśli , słów. Sporadycznie odczuwałeś skruchę. Ale nie czułeś potrzeby , by gryźć się poczuciem winy. Wiedziałeś iż jako człowiek masz prawo do błędów , a każde przyznanie się do ich popełnienia , nie musi być wcale pozytywne w skutkach. Wręcz przeciwnie. Podobno człowiek uczy się na błędach. Ale Ty zawsze byłeś głupi, honorowy , dumny i zapatrzony Tylko w Siebie i niczego się nie nauczyłeś. Leżąc na tym asfalcie nagle przypominasz sobie o małej saszetce. Masz problem. Masz duży problem. Za chwilę zjedzie się tu policja z całego miasta , a Ty w foliowej małej saszetce masz co najmniej 5 gramów pierwszorzędnej kokainy. Tak , to jest problem.
Próbujesz to wyciągnąć z kieszeni ale Twoja ręka jest zbyt ciężka. Nie dajesz rady. Jesteś już na końcu tunelu. Wyciągasz dłoń w stronę światełka. Twoją twarz wykrzywia grymas. Zatracasz się w czymś co zawsze było Ci obce. Trochę sentymentów,wspomnienia w postaci obrazów przemykają Ci przed oczami jak p#%!$lone slajdy. Nie dajesz rady. Nie potrafisz tego udźwignąć. Gdzieś z oddali dopiero teraz dociera do Ciebie dźwięk szlochu. Ktoś płacze , nachyla się nad Tobą i płacze tak żałośnie ,że masz ochotę zatkać sobie uszy. To Shanon. Dziewczyna , którą poznałeś dwa miesiące temu. Była ładna , miła i nie pytała o wiele i to właśnie Tobie się w niej podołało. To prawda mówiłeś ,że ją kochasz , obiecywałeś Himalaje ale przecież jest młoda , nie musi tak płakać. Nie teraz. Nie zniesiesz dłużej tego dźwięku. Ostatkiem sił widzisz jak człowiek ubrany na czerwono odciąga ją od Ciebie a ona biedna wrzeszczy i błaga by pozwolono jej przy Tobie zostać. Nie zasługujesz na te słowa ,ale jakaś nutka satysfakcji się tli w Twoim uśpionym umyśle. Dla kogoś byłeś ważny. Co z tego ,że ona wcale Cię nie znała.Umierasz. Umierasz wk$!%#wiony tylko na Siebie samego. Bo przecież Ty zawiniłeś. Ty byłeś swoim przewodnikiem w życiu. Tracisz oddech, powieki Ci opadają. Już się temu nie opierasz. Nie walczysz. Twoje życie było tylko kolorową , cyrkową iluzją. A ty nawet temu nie podołałeś. Nie napiszą o Tobie w gazecie ani nie postawią Ci pomnika. I to Cię k$!%#wa najbardziej boli bo przecież zawsze byłeś ambitny.A to ,że prawdopodobnie złamałeś Jej serce masz głęboko w poważaniu."

dodane na fotoforum: