Wybaczcie, ze tak zasmiecam, ale moj obecny stan (nie)zdrowia na nic mi nie pozwala. W nocy myslalam, ze umre.... teraz wcale nie jest lepiej. Kregoslup, kosci.... wszystko wysiada... zyc sie odechciewa, serio. Ale dobra, koniec przynudzania i uzalania sie. Trzeba wziac sie w garsc! No.
Ja mysle, jak sie pozbyc Kseny.... nie chce ktos slicznej taranteczki?? Tanio, byle dzis.
Ja mam mnostwo nowych szmatek dla koni i nie mam nawet jak tego przymierzyc, ech. Jeszcze Riviera przyjebala gdzies noga w sciane i kuleje. Tzn juz przestaje, takze jest ok.
To wszystko takie bez ladu i skladu....
Chcialoby sie cos zaplanowac, ale z planow nic nie wychodzi.... wiec pozostaje sama nadzieja. Na lepsze jutro.