Kotka, bazia (łac. amentum, ang. catkin)

Kotka, bazia (łac. amentum, ang. catkin)

Legenda o wierzbach i kotkach
W pewnej małej wiosce, w chacie na uboczu, mieszkała razem z ludzką rodziną również kocica, Czarnulka. Miała ona 5 kociąt, małych urwisów. Wszędzie ich było pełno, nigdy nie było wiadomo, co za chwilę zrobią. Znikające lub pogryzione niedzielne buty gospodarza, rozrzucone po klepisku (i, oczywiście, pobrudzone!) najlepsze suknie gospodyni, ciasto na chleb, w którym nagle pojawiały się odciski małych kocich łapek… Te i inne psoty były na porządku dziennym. No, ale takie są uroki wieku dziecięcego. Czarnulka wiedziała o tym, więc nie karciła swych pociech zbyt ostro.
Pewnego ciepłego wiosennego dnia wybrała się nasza kocica nad rzekę za wsią, zabierając ze sobą wszystkie kocięta. Maluchy, uradowane pierwszym w tym roku wyjściem poza chatę, natychmiast rozbiegły się po brzegu. Wyścigi, tarzanie się w trawie, łapanie motyli… Zabawom nie było końca. Czarnulka ułożyła się pod jedną z rosnących nad rzeką wierzb i obserwowała młode z uśmiechem na puchatej mordce. Tak, cudownie się na nie patrzyło…
Nagle zdarzyło się coś strasznego: jeden z kotków poślizgnął się na stromej części brzegu i zsunął się do wody. Rodzeństwo rzuciło się na pomoc, usiłując złapać nieszczęśnika, ale nie udało im się. Grunt był śliski, a w pobliżu nie było nic, czego mogłyby się przytrzymać, żeby uniknąć poślizgu – żadnych wystających kamieni czy innych tym podobnych elementów, które mogłyby posłużyć do tego celu. Woda w tym miejscu rzeki była głęboka… Co robić, co robić? Matka podbiegła do miejsca, z którego przed chwilą ześlizgnęły się jej dzieci, i zaczęła płakać żałośnie. Jeszcze chwila i straci całą piątkę! Nie zdołają już długo utrzymać się na powierzchni wody, są na to zbyt słabe. Ona sama pływać nie umiała, więc nie udałoby jej się wyłowić kociaków. Nagle usłyszała szum, jakby gałęzie drzew wiatrem poruszone – choć przecież wiatru nie było. Chwilę później zobaczyła, że rosnące nad brzegiem wierzby wyciągnęły swe długie, mocne gałęzie w kierunku rzeki i zanurzyły ich końce w wodzie.
– Chwyćcie gałęzie, złapcie je mocno! – zaszemrały głośno drzewa (bo trzeba wam wiedzieć, że w tych dawnych czasach rośliny i zwierzęta mogły porozumiewać się ze sobą wzajemnie, a także niekiedy z ludźmi). Kotki natychmiast złapały końce konarów i przywarły do nich. Już po chwili wszystkie leżały bezpiecznie na brzegu – przemoczone do suchej nitki, zmęczone próbami utrzymania się na powierzchni wody i przerażone tym, co się im wcześniej zdarzyło, ale jednocześnie szczęśliwe, bo nic już im nie groziło. Jak tylko poczuły się lepiej, podbiegły do drzew i zaczęły dziękować za ratunek. I, jak potem powiedziały swojej mamie, mogłyby przysiąc, że wśród szumu gałęzi (tym razem spowodowanego podmuchem wiatru) usłyszały cichy śmiech…
Od tego czasu każdego roku, na wiosnę, wierzbowe gałęzie pokrywają się małymi, puchatymi pączkami, na pamiątkę tego wydarzenia. Stąd też wzięło się określenie „kotki” używane jako nazwa tych pączków.
stąd https://monikacisek.pl/legenda-o-wierzbach-i-kotkach-monika-cisek/

dodane na fotoforum:

halb09

halb09 2020-01-13

Super makro......Legenda o pozytywnym zakończeniu:)

keisidz

keisidz 2020-01-13

Ładna bajka

styna48

styna48 2020-01-13

Piękne zdjęcie i opowieść.

baha68

baha68 2020-01-13

Wiosenka się zbliża .
Super całość .
re: pstryknęłam WC , ale tu go raczej nie wrzucę :)

mpmp13

mpmp13 2020-01-13

Też nazywam kotkami bazie .

halka

halka 2020-01-13

Geneza nazwy bajkowa ... i zagadka rozwiązana.Nie sądziłam,że to było macro wierzbowych bazi...myślałam raczej o trojeści.

mibunia

mibunia 2020-01-14

Trafiłam więc tylko,że pąk:)

dodaj komentarz

kolejne >