isajew 2014-04-11
Zdjęcie przypomniało mi o koledze ze szkoły. Lotniskowiec- tak nazywaliśmy Joska, węgierskiego emigranta wychowanego przez cyganów. Lotniskowiec był duszą towarzystwa, z nim nigdy nie było nudno. Wspominałbym go jako wiecznie uradowanego chłopca, gdyby nie pewne pechowe zdarzenie. Josek był sztukmistrzem-amatorem. Ćwiczył tricki cyrkowe. Jeden z nich nie przebiegł po jego myśli. Trzonek młotka, który wciągnął nosem utknął w tchawicy. Lekarze byli bezradni. Skutkiem tego Lotniskowiec nie mógł już normalnie artykułować głosek dźwięcznych, co powodowało komiczny efekt. Josek był obdarzony dużym poczuciem humoru, ale brakowało mu dystansu do samego siebie. Nie znosił, gdy wywoływał niezamierzony śmiech swoją osobą. Opuścił szkołę i słuch po nim zaginął . Krążyło wiele legend na jego temat. Miał zostać zwerbowany przez służby Ugandy do monitorowania sygnałów cywilizacji pozaziemskich. Josku, gdziekolwiek teraz jesteś, pamiętamy o To...
isajew 2014-04-11
bie..
isajew 2014-04-12
Miłe słowa- tak, ale popatrz na to z drugiej strony- kryje się za nimi dramat człowieka, który wskutek uszkodzenia aparatu mowy i górnych dróg oddechowych przez resztę życia musi wciągać kisiel słomką przyćmioną do otworu w sempiternie. Jak słyszałem, NASA chciało Joska zatrudnić w charakterze żywej satelity, gdzie owa słomka pełniłaby funkcję anteny wyłapującej fale ultradźwiękowe.
korona 2014-09-04
niedobrze mi