[25423161]

Włostów niedaleko Opatowa należy do najstarszych miejscowości w Polsce. W XIII wieku był własnością rodu pieczętującego się herbem „Poraj”.
Dobra włostowskie kupił w roku 1795 Antoni Karsz Karski, łowczy sandomierski od Leona Leonarda Worcella, kuchmistrza koronnego, za 550 tysięcy złotych. Na miejscu starszego dworu około połowy XIX stulecia wzniesiono założenie pałacowe. Jego ośrodkiem był neorenesansowy pałac zaprojektowany dla Stanisława Karskiego przez Henryka Marconiego i wybudowany w latach 1854 – 60. Przy pracach wykończeniowych zatrudniono ponoć rzemieślników z Włoch.

Pałac miał podobno 30 pomieszczeń. Reprezentacyjne pokoje mieściły się na parterze – samych salonów było trzy: czerwony, z którego przechodziło się do kaplicy, zielony oraz biały, wykorzystywany jako balowy. Z salonu balowego prowadziło wyjście na taras, gdzie przy odpowiedniej pogodzie przyjmowano gości, lub gdy nikt pałacu nie odwiedzał, w gronie rodzinnym spożywano podwieczorek, podziwiając przy tym panoramę Gór Świętokrzyskich. Na piętrze znajdowały się pokoje mieszkalne – dla domowników, dla gości, a także specjalny apartament dla sandomierskiego biskupa, Ryksa, zaprzyjaźnionego z Karskimi. Była tu także biblioteka z dziewięcioma tysiącami tomów, głównie z astronomii, historii i filozofii. Na przełomie XIX i XX stulecia pałac został przebudowany. Projekt przygotował Władysław Marconi, syn Henryka, a więc projektowanie dla Karskich pozostało „w rodzinie”.
Budowla posiadała, jak na ówczesne czasy, wszelkie udogodnienia. Zainstalowano tu światło elektryczne, w połowie lat trzydziestych centralne ogrzewanie. Były tu cztery łazienki z bieżącą ciepłą i zimną wodą.
Do pałacu prowadziły dwie drogi: jedna od wschodu, a druga od północy. Przy wjeździe do parku od północnej strony spotykamy starą bramę wjazdową, przez mieszkańców nazywaną "diabelską". Od strony wschodniej strzegły drogi do pałacu dwa kamienne lwy.
Przed frontem pałacu, od strony wschodniej, znajdował się podjazd, od południa zamknięty dawną oficyną, a od wschodu i północy drzewami i murkiem z umieszczoną w narożniku bramą. Od zachodu, za pałacem, był park krajobrazowy, założony równocześnie z budową pałacu. Od północnego wschodu, przy pałacu stał pawilon parkowy. Zabudowania gospodarcze znajdowały się od strony wschodniej, za drogą.
Kaplica przylegająca do pałacu od strony parku, w założeniach służyć miała wyłącznie domownikom. Była ona niewielka co do powierzchni. Zamknięto ją półkoliście, doświetlając wnętrze wysokimi ostrołukowymi oknami. Podobnie jak okna, także wystrój wnętrza kaplicy był neogotycki. Kaplica, tak jak cały pałac jest dziś tylko ruiną. Ale dzięki posiadaniu dachu stanowi jednak jego najlepiej zachowany fragment. Dach nad kaplicą uratował się nie do końca przypadkowo. Miejscowy proboszcz nie dopuścił do jego dewastacji strasząc potencjalnych złodziei karą boską.
Dawna oficyna zbudowana została w 2. ćwierci XIX stulecia, a jej projekt niektórzy przypisują Jakubowi Kubickiemu, autorowi warszawskiego Belwederu. Architektura parterowej oficyny była klasycystyczna – na osi znajdował się czterokolumnowy portyk, z belkowaniem i z trójkątnym szczytem. W bocznych partiach elewacji zastosowano duże okna z jońskimi kolumienkami. Tylna elewacja była dziewięcioosiowa. Bryłę nakrywał niewysoki, czterospadowy dach.
Właśnie tutaj powstały fragmenty "Popiołów" Stefana Żeromskiego. W czasie wojny pałac był lekko uszkodzony. Ale po wojnie majątek był systematycznie grabiony i dewastowany. Po wojnie pałac był tylko z jednej strony lekko uszkodzony przez wystrzał armatni. Na podstawie dekretu PKWN z września 1944 roku majątek został rozparcelowany. Część, około 200 hektarów, dostało PGR, reszta została rozdzielona między chłopów małorolnych i folwarcznych. Część parku wycięto. Pałac przechodził z rąk do rąk. Ze wspaniałej niegdyś rezydencji ocalała bryła dawnej kaplicy oraz części narożne budowli i rzeźby lwów przy bramie wjazdowej. Reszta legła w gruzach.
Najlepiej zachowaną inwestycja Karskich jest wybudowana w roku 1912 cukrownia. Funkcjonuje ona do dziś, choć biorąc pod uwagę czarne chmury nadciągające nad polski przemysł cukrowniczy, trudno pozbyć się obaw, czy nie podzieli ona losu innych, wybudowanych przez rodzinę Karskich, obiektów.

Źródło:
Roman Mirowski,

dodane na fotoforum: