Kazimierz Dolny

Kazimierz Dolny

Powojenna wizja odbudowy Kazimierza Dolnego według Karola Sicińskiego

czytaj artykuł o Karolu Sicińskim...
W każdy wiosenno-letni weekend tłumy turystów zjeżdżają do Kazimierza. Dlaczego? Chcą odpocząć od codziennych obowiązków, spędzić czas ze znajomymi i rodziną. Według eseju Jarosława Krawczyka napływ rodaków do miasteczka jest efektem „mody na kraj". Autor uważa, że poszukujemy tu polskości, potwierdzenia swojej tożsamości. I tu rodzi się pytanie: Ale jakiej? Jak uformowanej? Jakie są jej wyznaczniki?

Po choćby pobieżnej kwerendzie archiwalnej okazuje się, że podobnie jak w całej Polsce, po zniszczeniach wojennych nie pozostało tu prawie nic z oryginalnej tkanki miejskiej. Do takiego stanu przyczyniły się również inne czynniki. Już w czasie I wojny światowej Kazimierz uległ znacznym zniszczeniom. W 1915 r. wojska rosyjskie wycofując się wznieciły pożar. Powojenny konserwator Jan Koszczyc-Witkiewicz, w obawie o architektoniczną tandetę wydał zakaz jakiegokolwiek budownictwa bez jego zgody. Niestety taka decyzja miała więcej negatywnych niż pozytywnych skutków. Zabytkowa materia, z powodu przedłużających się procedur niszczała. Ponieważ ludzie musieli gdzieś mieszkać powstawały byle jak sklecone drewniane przybudówki. Koszczyc - Witkiewicz był, jak z resztą jego następcy, raczej kreatorem niż konserwatorem. Za jego kadencji powstały m.in. Łaźnia Miejska i Szkoła Przemysłu Drzewnego. II wojna światowa przyczyniła się do ostatecznej runy miasteczka. Zniszczenia w wyniku działań wojennych, fortyfikacje lokowane na obrzeżach, a wreszcie rozbiórka drewnianych budynków na opał faktycznie zrównały Kazimierz z ziemią.
W takim stanie zastał go Karol Siciński.
"W zimny jesienny dzień październikowy 1945 roku - zaopatrzony w delegację Ministerstwa Kultury i Sztuki stanąłem wraz z żoną na zniszczonym runku Kazimierskim. Widok był przerażający. Wśród gruzów stały osłupiałe i pokiereszowane przecudne - nawet w zniszczeniu - renesansowe kamienice Przybyłów". Z ramienia Jana Zachwatowicza został mianowany Jednoosobową Państwową Pracownią Konserwatorską w Kazimierzu Dolnym. Już 25 X 1945 sformułował postulaty odbudowy w referacie przygotowanym dla Ministerstwa . Stan zniszczeń określa tam jako 80 %. "Miasto jest jak ciężko chory, który czeka ratunku" - pisze. Siciński już wcześniej podjął się podobnego zadania. Po pożarze 1915 r. inwentaryzował architekturę miasteczka dla Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, które obrało sobie Kazimierz jako miejsce szczególnej opieki. Być może dzięki tym pomiarom mógł lepiej przymierzyć się do czekającego go zadania. Bazując na wspomnieniach, pomiarach i zachowanej (pieczołowicie wyselekcjonowanej) ikonografii wykreował swoistą odmianę stylu narodowego - „styl kazimierski" (czy może „kazimierzowski", jak sam go określał).
Siciński był przede wszystkim malarzem, przynajmniej we własnym mniemaniu. Od 1905 r. kształcił się w Wyższej Szkole Przemysłowej w Krakowie (architektura oraz malarstwo dekoracyjne pod kierunkiem Jana Raszki), od 1908 r. na Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Leona Wyczółkowskiego, później u Stanisława Dębickiego. Znamienne, że nie ukończył żadnych studiów politechnicznych, które dałyby mu uprawnienia architektoniczne, a tym w późniejszym czasie głównie się zajmował. Przez badaczy widziany jest głównie jako architekt, o czym świadczyć może choćby tytuł najobszerniejszej jak dotąd monografii artysty autorstwa Jadwigi Teodorowicz - Czerepińskiej. Autorka pisze tam również o romantycznych skłonnościach Sicińskiego. Tutaj należy krótko nakreślić tło kulturowe czasów architekta, które wpłynęło na jego romantyczną postawę.
Urodził się w 1884 r., zatem należał do pokolenia, które praktykę zawodową zdobywało w latach międzywojennych. Wówczas bardzo aktualnym problemem była potrzeba kształtowania sztuki narodowej. W przeszłości poszukiwano elementów, które miały spajać naród, być przekaźnikiem jego ducha. Jedną z odpowiedzi na te poszukiwania był tzw. „styl dworkowy", o którym szerzej pisze Marta Leśniakowska . W tej stylistyce projektował początkowo swoje monumentalne realizacje również Karol Siciński. Wśród prądów, które mogły inspirować wykształcenie się „stylu kazimierskiego" warto wspomnieć również o ogólnoeuropejskiej tendencji podkreślania architektury powiązanej z terenem. Heimatstil (w Polsce określana raczej mianem „styl rodzimy") wiązał się z tendencją do podkreślania lokalnych elementów, właściwych dla danego obszaru. O ile tzw. „styl dworkowy" odnosił się do rezydencji magnackich, a więc architektury „wysokiej" kształtowanej przez profesjonalistów, o tyle Heimatarchitektur miała swoje korzenie w wernakularnej architekturze prowincji. Wiązała się z kategoriami takimi jak szczerość, prawda materiału. W opozycji do sztucznych sztukaterii miejskich kamienic architektura rodzima używając przede wszystkim drewna i kamienia eksponowała swój budulec. Dążono do podkreślenia malowniczości, również poprzez umiejętne wkomponowanie w krajobraz. Jak podkreśla w swoim artykule Waldemar Odorowski z Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym, Heimatarchitektur stała w opozycji do rosnącego kultu miasta.
Co ciekawe wśród bodźców inspirujących działalności Sicińskiego na terenie Kazimierza Dolnego możemy również znaleźć liczne nawiązania do "Krótkiej nauki budowniczej dworków, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego". Po pierwsze jest to budulec i związane z nim zagadnienia. Pseudo-Opaliński, choć widziałby chętnie w Polsce architekturę murowaną, to jednak przyznaje rację drewnu: "Obrawszy miejsce do budynku, więc gotuj co prędzej materyją. Ale rzeczesz, jaką? Odpowiadam, jeżeli podług zwyczaju polskiego - drzewo". Siciński łączy oba te postulaty- w mur z lokalnego kamienia (wapienia) wplata elementy drewniane. Jeśli chodzi o umiejscowienie budynków, czyli de situ, XVII-wieczny autor wskazuje jako idealne miejsce niewielki pagórek z prospektem wesołym . Kazimierz Dolny z jego urozmaiconą rzeźbą terenu wydaje się być idealnym miejscem do realizacji tych postulatów. Pseudo-Opaliński wyznacza też trzy okoliczności sprzyjające dobremu budowaniu: naprzód moc i gruntowną trwałość, potem wczas i wygodę; na koniec kształt i piękny pozór . W tych kategoriach zdecydowanie zgadza się z Sicińskim, jednakże architekt kazimierski zmieniłby zapewne ich kolejność. Jako, że miał zajmować się urbanistyką i koherentną wizją miasteczka jego projekty charakteryzuje pewna fasadowość. Funkcjonalność i rozplanowanie pomieszczeń, sprawiały kłopot użytkownikom, którzy często je przebudowywali. Zatem warunki dobrego budowania według Sicińskiego to raczej:
1) kształt i piękny pozór
2) moc i gruntowna trwałość
3) wczas i wygoda
Jeszcze słów kilka o kamieniu. Powojenny konserwator Kazimierza uczynił go niejako desygnatem okolicy. Jak pokazują badania na Lubelszczyźnie w znacznej mierze królowało budownictwo drewniane. Do tej tendencji powrócił z resztą Jerzy Żurawski, kolejny konserwator miasteczka, który przeniósł na jego teren szereg drewnianych chałup z terenu Lubelszczyzny. Zatem skąd kamień w Kazimierzu? Jak już wspomniałam Siciński wprowadził na szeroką skalę połączenie wapienia z drewnem ( z resztą kontynuowane we współczesnym budownictwie). Uznał, że okoliczne złoża powinny przyczynić się do rozwoju przemysłu w okolicy - budownictwa oraz wyrobu wapna. I tu wydaje się jakby Siciński podążał za „Krótką nauką ...", w której jest napisane: "Kamień łupany, gdzie się znajdzie, wielka do murowania moc. Bo z niego wapno być może. Jeśli chodzi o kształt budowli widać również liczne inspiracje". Nie chodzi mi oczywiście, o konserwację kamienic Przybyłów czy Celejowskiej, ale prywatne domy czy wille. Siciński bowiem nie tylko zabezpieczał i interpretował zabytkową m...

dodane na fotoforum: