Sandomierz

Sandomierz

Tatarzy na trwałe znaleźli swoje miejsce w polskiej historii, tradycji i kulturze. Budzący niegdyś śmiertelne przerażenie dzicy stepowi wojownicy, w samym tylko Krakowie pozostawili po sobie co najmniej dwa „przypadki” swego istnienia. Pierwszym jest urywany w pół dźwięku hejnał z Wieży Mariackiej, drugim cukierkowy i błazeński Lajkonik. Wiele z dawnego obrazu Tatara zawdzięczamy Janowi Długoszowi, który pierwszy w naszych dziejach zajął się opisem ich próby podboju ziem polskich. Szereg stron
jego „Roczników, czyli Kroniki przesławnego królestwa Polskiego” prawdopodobnie powstało w Sandomierzu, gdzie nasz wielki dziejopis miał swój dom. Dom przetrwał i mieści się w nim obecnie Muzeum Regionalne. Piszący ćwierć tysiąca lat po wydarzeniach autor, musiał sięgać do wcześniejszych kronikarskich zapisków, a także tradycji, którą przechowywała ludzka pamięć. Obecnie znane są błędy, które popełnił i bez większego problemu możemy odtworzyć obraz wydarzeń straszliwego roku 1241. Przednie straże Mongołów pojawiły się na ziemiach polskich już rok wcześniej, zaraz po ostatecznym opanowaniu księstw ruskich. Był to jednak podjazd rozpoznawczy, który po przekroczeniu Bugu pod Zawichostem, rychło wycofał się poza granicę. Prawdziwe uderzenie nastąpiło dopiero pod koniec lutego. Jako pierwszy z liczących się grodów został zdobyty Sandomierz. Potem Tatarzy rozdzielili swoje siły, wysyłając cześć czambułów na Kujawy, a cześć w kierunku Krakowa. Doszło do bitwy pod Chmielnikiem, gdzie usiłowało się im przeciwstawić rycerstwo sandomierskie i krakowskie, niezbyt sprawnie dowodzone pospołu przez dwu wojewodów - krakowskiego Włodzimierza i sandomierskiego Pakosława. 28 marca pada Kraków. 9 kwietnia dochodzi do bitwy pod Legnicą, zaś oddziały tatarskie, które wykonały swoje zdanie odciążenia strategicznego kierunku ataku, jakim były Węgry, dołączyły do sił głównych. Pozostały po nich straszliwe spustoszenia, o których pamięć nie zaginęła jeszcze wieki później. Najazdy Mongołów Nie mieli Tatarzy specjalnego problemu z zajęciem Sandomierza. Obrońców przeraziły ziejące ogniem latawce i inne urządzenia wykorzystujące proch, na Wschodzie wówczas powszechnie stosowane do celów militarnych, zaś w Europie zupełnie nieznane. Tak czy owak nie zachowała się żadna relacja ani z najazdu 1241 ani też 1260 roku poza hagiograficzną opowieścią o męczeńskiej śmierci wymordowanych nieomal na podeście ołtarza zakonnikach oraz legenda o córce miejscowego wójta, Halinie Krępiance, która prowadziła najeźdźców podziemnymi podmiejskimi korytarzami i razem z nimi zginęła, zasypana zwałami osuwającej się ziemi. Upadek grodu Sandomierz posiada metrykę starszą niż piastowskie państwo. W „Kronice” Galla uznawany jest obok Krakowa
i Wrocławia za jeden z ważniejszych, wyprzedzając Gniezno czy Poznań. Pierwszy sandomierski gród istniał na obecnym wzgórzu zamkowym i po rozbiciu dzielnicowym stał się siedzibą księcia. Miasto lokowano w miejscu dzisiejszej „starówki”, której ostateczny kształt nadano
w końcu wieku XIV, po najeździe litewskich wojsk Kiejstusa. Po roku 1360 zaczęto nawet wznosić wokół miasta ceglane mury. Przekształceniu ulega też zamek, który po przebudowie w czasach Zygmunta Starego uzyskuje charakter rzeczywiście wspaniałej renesansowej rezydencji. Wysadzają go Szwedzi, opuszczając miasto w 1656 roku, które już nigdy nie odzyskało swej wcześniejszej świetności. W czasie zaborów zamek przekształcono w więzienie, zaś miasto stawało się coraz bardziej prowincjonalnym i zapomnianym. W połowie lat 70. przegrało nawet rywalizację z Tarnobrzegiem o status stolicy województwa. Ożywiła je dopiero masowa turystyka
, która została uznana za jeden z ważniejszych tutejszych „przemysłów”, w którego funkcjonowaniu owi straszliwi tatarscy najeźdźcy mają po stuleciach swój znaczny udział./zadanie/

dodane na fotoforum: