ah samotność mnie dobija, niby dużo ludzi wokoło ale jak już się dowiedziałam że nie jestem tu potrzebna to nikt nie zagada, nawet Maxi mnie olewa totalnie :( i okazuje się że to iż tu wszyscy mili są w około to tylko tak na pokaz, chyba żeby im na duszy lepiej było a w rzeczywistości jak wszedzie dwulicowość, złośliwość i obgadywanie. od wczoraj chodze w robocie z słuchawkami na uszach bo już nie chce mi się słuchać jak nadają na siebie nawzajem i na mnie za moimi plecami myśląc że nie słysze albo że nie kumam :/
rozczarowanie boli jak cholera ale że całe życie tak mam to ponownie jakoś znajde w sobie siły by jakoś przeboleć i zacząć znowu od nowa...
buziole :*