zabieg przeżyłam choć w poczekalni myślałam że zeświruje, jakoś zawsze bałam się dentysty :/ zastrzyk był okropny ale błogie znieczulenie pozwoliło na siłowe rozwiązanie mojego problemu :) młody bardzo miły chłopak w jakąś 1 min uporał się z wyrwaniem korzenia który mi tak dał popalić, obyło się bez skalpela ufff ale jak wróciłam do domu i zeszło znieczulenie u lala od nowa przeżywałam katorgi, dlatego wg zaleceń owego miłego pana poleciałam do sklepu po lody i puszkę pepsi, bo mam unikać ciepłych rzeczy do pt :) i wiecie co jak zjadłam loda to mnie przestało boleć, miał racę he he nio może jeszcze trochę czuję miejsca po zastrzyku ale to już nic :D
mam wielką nadzieję że jutro uda mi się wsiąć na rudego i się przejechać ostatni raz przed wyjazdem.
jak zdążę zrobić to się Wam jutro kochani pochwale tranzelką którą robię Lantanowi na Hubertusa :)
buziaki :*