coś dla wesołości :D

na foci ponownie koniska z Toporzyska :)
a ja wczoraj pojechałam do stajni i jakoś tak wyszło,że wyczyściłam i osiodłałam Lantana z myślą iż wezmę go na lonżę ale samo z siebie wyszło,że pojechaliśmy samotnie w teren :) w pierwszych chwilach miałam stracha bo sobie uświadomiłam, że jadę na "czystej panice" i kłębku nerwów a na dodatek jadę sama. jednak już w połowie przejazdu drogą stwierdziłam, że raz kozi śmierć a młodego w końcu cza nauczyć chodzić porządnie w terenie, po za tym przypomniało mi się iż komurczak w torebce jest wiec zawsze mogę w razie W zadzwonić w których krzakach leże :P
tak oto ruszyliśmy już śmiało przez drogę, rzekę i pod górę koło traktora - pierwsze zaskoczenie - zamiast strachu pan Lantan po prostu sam uznał, że lepiej ominąć to coś i skręcił w las. pięknie szedł po otwartej przestrzeni - i tu drugie zdziwko - potoczek z błotkiem, który zazwyczaj był potworem nie do przeskoczenia, wczoraj pokonaliśmy bez problemu i to spokojnym spacerem :) na hali galop, tyż pikny, szczekające duże i małe nie wzruszyły rumaka w żaden sposób tak, że mogłam pozwolić mu się paść a ja w tym czasie strzeliłam pogawędkę i papierosa. powrót do domu z górki pokonaliśmy bez większych problemów tylko na ciągłym hamulcu gdyż strasznie się młodemu śpieszyło a ja jakoś nie lubię kłusiku z górki po kamerdolcach :D na koniec terenu wielki przestrach spowodowany kaczką, czarnym wężem ogrodowym po lewo i wozem z folią i dyszlem w górze po prawej,a że to wszystko na raz więc 5 min mi zajęło uspokojenie i przekonanie Lantana iż to nic strasznego, z duszą na ramieniu a raczej na kopytku udało się minąć to straszne coś i już tylko 500 m droga do stajni co było oki bo auta nam nie straszne :)

dziś jak się mi uda wybrać do stajni planuję trochu poskakać bo dawno tego nie robiłam i dawno na staruszce nie jeździłam więc dziś ruda piękność pod siodło :)

pozdrawiam