BRZOZA...

BRZOZA...

Brzoza

Przez rozprutą brzozową korę
Spijam ciepłą, wonną żywicę,
Moje wargi do warg nieskore
Przenikają pnia tajemnicę.

W lesie nie ma prócz mnie nikogo,
Milczy drzewne pobożne bractwo,
Tylko księżyc srebrną pożogą
Podpatruje ust świętokradztwo.

Uwiedziony śródleśną grozą
Niepojętych w ciemnościach dwojeń,
Znów powrócę do ciebie, brzozo,
I do twych żywicznych upojeń.

I zaskoczę liście w szeleście,
I podsłucham, jak rdzeń dojrzewa,
Bo ja muszę wiedzieć nareszcie,
Czemu za mną tak tęsknią drzewa.
Jan Brzechwa

zibi2

zibi2 2011-04-28

WITAM...
MIŁEGO POPOŁUDNIA...
POZDRAWIAM...
BRZOZY MAJĄ TO COŚ W SOBIE...

teska2

teska2 2011-05-02

Piękne światło.

dodaj komentarz

kolejne >