Zatańczył wiatr.

Zatańczył wiatr.

Zatańczył wiatr.

Zatańczył wiatr z zimą skocznego walca
podskoczył z przytupem że aż miło
zima sypnęła białym konfetti
i chłodno się zrobiło.

I poszli w tany aż wicher gwizdał
i buty mu skrzypiały
a śnieg wciąż sypał a białe płatki
jak stada os leciały.

Na drzewie skulone siedziały sikorki
i czarne wrony krakały
niczym widzowie w filharmonii
brawo brawo krzyczały.

A on wciąż tańczył z zimą pod rękę
i biało zrobiło się wszędzie
potrafił tańczyć na każdą nutę
nawet Jezioro łabędzie.

Najpierw powoli jak panu przystało
leciutko stąpał na palcach
nagle się zrywał zataczał w ukłonie
i znowu się zrywał do walca.

Raz tańczył solo raz z zimą pod rękę
lecz nie wiem do czego on zmierza
brał dumną panią w lodowej sukience
i tańczył poloneza.

A on wciąż szalał niczym wodzirej
aż zima studziła jego zapały
rzucała szronem po jego włosach
aż sople wokół wisiały.

Do tańca księżyc im przyświecał
i złote gwiazdy blaskiem biły
lecz chłodny oddech i oczy błyszczące
na dobre go zamroziły.

Henryk Siwakowski.