Zeppelin

Zeppelin

MARIUSZ BŁASZCZAK - OBROŃCA POLSKIEGO NIEBA...

Wczoraj (16.05.23) Rosjanie wystrzelili na sam tylko Kijów 16 rakiet, a krążących w powietrzu ruskich dronów to nikt tam nawet nie liczył. Ukraińcy wszystkie te rakiety zestrzelili... Na Polskę Putin wystrzelił tylko 1 rakietę. I spokojnie sobie doleciała...
Żeby było zabawniej, to część z rakiet wystrzelonych na stolicę Ukrainy to były najnowocześniejsze ruskie rakiety - hipersoniczne Kindżały. Które nie tylko lecą z prędkością 8-10 tysięcy km/h, ale jeszcze w dodatku podczas lotu ostro manewrują i wykorzystują ukształtowanie terenu.
Rakieta Ch-55, która przeleciała ok. 400 km po polskim niebie strzeżonym przez Mariusza Błaszczaka, to konstrukcja mająca ok. 40 lat!

Była unowocześniana i eksperci nie są jak na razie zgodni, czy tę konkretną rakietę wyprodukowano jeszcze w latach 80. lub 90. XX w., czy już na początku XXI w.
Kiedy by jej nie Ruscy nie wyprodukowali, to i tak C-55 lata 10 razy wolniej od Kindżała!
Przy prędkości powyżej 700 km/h jej silnik zaczyna się mocno przegrzewać, a potem rozpada się na drobne kawałki. Tak więc 700 km/h to jest u niej prędkość maksymalna.
Zatem dystans 350-400 km po naszym niebie rakieta ta pokonywała przez ok. 30-40 minut. Jeśli po drodze wdepnęła gdzieś na piwo, to nawet dłużej... A potem spokojnie walnęła sobie w ziemię pod Bydgoszczą.

Podobno podczas lotu C-55 wydaje specyficzne, głośne dźwięki, które do złudzenia przypominają odgłosy zapalania silnika w samochodach marki Trabant, produkowanych 50 lat temu w dawnej NRD. Toteż do zlokalizowania lecącej rakiety C-55 nie jest w zasadzie potrzebny nowoczesny radar. Wystarczy dobry słuch...

Jest dla mnie tak oczywiste, że Błaszczak łże zapewniając, iż nie został poinformowany o wtargnięciu ruskiej rakiety w naszą przestrzeń powietrzną, że nawet nie chce mi się tych kłamstw komentować.
Moim zdaniem dostał natychmiast informacje nie tylko od Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Piotrowskiego, ale także od Szefa Sztabu Generalnego gen. Andrzejczaka. Miał więc informacje nie z jednego, ale z dwóch źródeł!
Tyle, że przekazane drogą telefoniczną i nie ma teraz żadnych dowodów na to, że Błaszczak kłamie i że to właśnie on kazał zatuszować fakt wtargnięcia nad Polskę wrogiej rakiety.
A kłamiąc teraz w żywe oczy Błaszczak chce upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Ratuje własną dupę, bowiem dopuści się co najmniej 2 ciężkich przestępstw. Gdyby prawda wyszła na jaw, to nie tylko byłby totalnie skompromitowany i naraziłby się na odpowiedzialność karną (i tak jej zresztą nie uniknie, ale dopiero za jakiś czas), ale w dodatku byłby to cios wizerunkowy dla całego PIS i rządu, w którym Błaszczak jest nie tylko szefem MON, ale także wicepremierem!

Siła i nowoczesność naszej armii oraz rzekome pełne bezpieczeństwo Polski i jej obywateli to już chyba ostatnia "zasługa" rządu PIS, którą może się on chwalić w trakcie kampanii wyborczej.
A przy okazji, oskarżając dwóch znienawidzonych generałów (Piotrowskiego i Andrzejczaka), z którymi jest w otwartym konflikcie od dawna, chce doprowadzić do ich dymisji.
I wygląda na to, że i te jego próby pozbycia się z armii dwóch jej dowódców spalą na panewce... Bo choć kontrola i raport przygotowany przez pseudo-generała Radomskiego (przydupasa Błaszczaka) całą winę przypisują właśnie generałom, to nikt nie wierzy w rzetelność i bezstronność tej kontroli oraz raportu. Tak jak nikt nie ufa i nie szanuje pseudo-generała Radomskiego. A dla Błaszczaka najgorsze jest to, że w ustalenia raportu nie wierzy nie tylko opinia publiczna, ale przede wszystkim cała armia!

Dobrą minę do złej gry stara się robić Cep.
Choć powinien już dawno zdymisjonować Błaszczaka i skierować zawiadomienie do prokuratury w sprawie niedopełnienia przez niego obowiązków służbowych (oraz narażenia na niebezpieczeństwo zdrowia i życia tysięcy obywateli), to rżnie głupa i zapewnia, że całkowicie ufa w ustalenia zawarte w raporcie i zapewnienia Błaszczaka.
Ale Cep ma dużo za słabą pozycję, by móc zdymisjonować Błaszczaka, prawą rękę Kaczyńskiego. Prezes nigdy by się na tę dymisję nie zgodzili.
Poza tym Błaszczak, choć trudno jego relacje z Cepem nazwać serdecznymi, to jest jednak Cepowi bardzo potrzebny w konfrontacji z frakcją Oborowej-Szydłowej oraz Sasina.
A ta konfrontacja niebawem bardzo się zaostrzy, lada chwila bowiem zacznie się układanie list wyborczych PIS. Tak więc Cep we własnym interesie musi bronić Błaszczaka.
I ostatnio usłyszeliśmy np. z jego ust, że przelot 1 ruskiej rakiety nad Polską to był efekt "zmasowanego ataku powietrznego"... No i debilny wyborca PIS, po wysłuchaniu tych słów, pomyśli sobie pewnie, że skoro był zmasowany atak powietrzny wroga, to przecież 1 rakieta mogła sie przedrzeć przez naszą świetną obronę przeciwlotniczą!
Ważne, że Błaszczak zestrzelił pozostałe rakiety...

- Jacek Nikodem/Awarski/Winiarski

(komentarze wyłączone)