Ostatni rok nie był łatwy, choć miał swoje dobre i złe strony.
Na pewno był najlepszym rokiem z "końskiego punktu widzenia". Zmiana stajni na taką, która zcentrowana jest rzeczywiście na dobru koni, kolejne konie w treningu, dresażowy sukces Brawury i skokowy Szansy, wreszcie Romek i przyjazd Kaliforni, który otwiera masę nowych możliwości przede mną.
Od strony finansowej to, co wydawało się katastrofą okazało się najlepszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać. Zmiana pracy, kompletne przebranżowienie, a potem awans i podwyżka i to wszystko w ciągu zaledwie kilku miesięcy.
Spokój i koleżeństwo zamiast wzajemnego obrabiania dupy - żyć nie umierać!
Sierpień był zdecydowanie koszmarem.
Niepewność i strach, powodowany wiedzą i doświadczeniem, plus obawa o to co dalej i jak damy radę.
Daliśmy. Bo choć dół czasem kopali Ci, od których wydawałoby się powinniśmy otrzymywać wsparcie i pomoc, to zdarzało się, że ramię podawano od strony, której bym się nigdy nie spodziewała. Starzy przyjaciele się sprawdzili, nowi pokazali, a Ci, którzy w końcowym rozrachunku nie byli warci splunięcia ani ciepłego słowa przynajmniej dali się poznać nie tylko od strony domowych obiadków i fałszywych rozmówek o przyszłości...
Poznałam cudownych przyjaciół i śmiesznych małych ludzi, z których część zdążyłam już czas jakiś temu zostawić przy drodze...
Kolejny Rok minął i niech następny będzie lepszy.
Czego i Wam życzę!!