Wiosenna tęsknota budzi się we mnie,
w kącikach ust nieśmiało się chowa.
Choć w koło zimno i śnieżnie,
wiosennych myśli pełna ma głowa.
Bo ja już marzę o wiośnie
i słońcu w oknie zamiast budzika,
gdy z blaskiem pierwszych promieni
zmęczenie i senność z powiek umyka.
Bo ja tęsknię za innymi barwami.
Dość bieli mam i szarości,
pól pustych śniegiem zasypanych,
traw suchych i drzew czarnych nagości.
Bo ja dość mam tej ciszy zastygłej
w tafli jezior i soplach lodu.
W ogrodzie martwego bezruchu,
wszechobecnego strachu i głodu.
Bo ja pragnę już dni cieplejszych,
śpiewu ptaków przy rannej kawie,
bazi na wierzbie, żonkili przy płotach,
morza stokrotek w zielonej trawie.
Bo ja chciałbym o zimie zapomnieć
i w wiosny ramiona się wtulić,
gdy przyjdzie cała w skowronkach,
by się z miłością nad ziemią rozczulić.
Niech zima zabiera swe białe szaty
i panowanie na wiosnę przerzuci.
Ja nie będę tęsknić dziś za nią na pewno,
za parę miesięcy przecież powróci.
Anna Klimowicz