Czy kiedykolwiek poznała pani kogoś, kto zadawał sobie pytanie, dlaczego wskazówki zegara kręcą się w tę, a nie w inną stronę?
- Nie.
- Gdyby znalazł się ktoś taki, to prawdopodobnie usłyszałby w odpowiedzi, że jest obłąkany. Wróćmy teraz do pani pytania. Niech pani je powtórzy.
- Czy jestem wyleczona?
- Nie. Jest pani osobą odmienną, choć jednocześnie chce pani być podobna do innych. A to, z mojego punktu widzenia, jest poważną chorobą.
- Czy to niebezpiecznie być innym?
- Niebezpiecznie jest, jeśli ktoś zmusza się, by być takim jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozy, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści. Ale pani uważa bycie inną za szaleństwo i dlatego wybrała pani Villete jako miejsce do życia. Bo tu, gdzie wszyscy są inni, pani staje się taka jak wszyscy, rozumie mnie pani?
Maria skinęła głową.
- Jako że ludzie nie mają odwagi być innymi, sprzeciwiają się naturze i ich organizm zaczyna produkować Vitriol, albo Gorycz, jak popularnie bywa nazywana ta trucizna…
- Zgadzam się z panem. Trafiłam tutaj z bardzo konkretnego powodu - z powodu syndromu paniki, a zostałam dlatego, że nie potrafiłam stawić czoła nowemu życiu, bez pracy i bez męża. Zgadzam się z panem - straciłam chęć, by rozpocząć nowe życie, by przystosowywać się do niego. Powiem więcej, przyznaję, że w szpitalu, mimo elektrowstrząsów - przepraszam, terapii elektrowstrząsowej, jak pan to woli nazywać - rozkładu dnia, ataków histerii u chorych, i tak reguły tu panujące są łatwiejsze do zniesienia niż prawa panujące w świecie, w którym jak pan mówi, wszyscy robią wszystko, by się nie wyróżniać. Tak się zdarzyło, że wczoraj w nocy usłyszałam, jak pewna dziewczyna grała na pianinie. Grała tak pięknie, jak rzadko zdarza się słyszeć. Słuchając tej muzyki, myślałam o wszystkich tych, którzy cierpieli, komponując sonaty, preludia, adagia. Jak musieli wydawać się obłąkani, przedstawiając swoje utwory - jakże inne - tym, którzy rządzili światem muzyki. Myślałam o ich trudach i poniżeniach, nim znaleźli kogoś, kto sfinansował wykonanie ich utworów. O szyderstwach publiczności, nie nawykłej jeszcze do nowej harmonii. Co gorsza, myślałam, że nie tylko ci kompozytorzy cierpieli, ale i ta dziewczyna cierpi, bo gra ich muzykę całą duszą, wiedząc, że umrze. A ja? Czy też nie umrę? Gdzie postradałam własną duszę, że nie mogę zagrać muzyki mego istnienia z takim samym entuzjazmem?...
(Coelho Paulo - Weronika postanawia umrzeć)
gagata1 2011-02-20
Dla lewo-ocznych? ...hehehehe....bajerek...cmokuś Marysiu*
gagata1 2011-02-20
Nowy awatarek to jak nowa fryzurka:))))
dzidzia 2011-02-20
uwielbiam tą książkę :)
jotef 2011-02-20
Miłej niedzieli, pozdrawiam :)